„Chrześcijańska” wersja Harry’ego Pottera to prowokacja

Przed miesiącem polski internet patrzył z politowaniem na „chrześcijańską” (a w istocie radykalnie ewangelikalną) przeróbkę cyklu o Harrym Potterze. W sobotę okazało się, że była ona prowokacją w rodzaju tekstów z ASZdziennika. Czy wiedza o tym pomoże nam przezwyciężyć własne uprzedzenia?

____________

Pod koniec września „Gazeta Wyborcza” ogłosiła, że powstaje „chrześcijańska wersja Harry’ego Pottera”. Podtytuł tekstu („Ma być dobrym chrześcijaninem, a nie spółkującym zwolennikiem teorii ewolucji”) oraz jego końcowy akapit („Polscy księża wielokrotnie przekonywali, że nie należy czytać «Harrego Pottera», gdyż to «znak szatana»”) nie pozostawiały złudzeń co do zamierzonej wymowy. Oto postanowiono wykorzystać nową okazję do krytyki pewnego typu zjawisk związanych z religią.

Polski internet podchwycił sprawę błyskawicznie. Artykuł na stronie „Gazety…” polubiło ponad jedenaście tysięcy osób, a z górą tysiąc udostępniło go na Facebooku (o innych źródłach ruchu sieciowego nie wspominając). Przy okazji potwierdziło się, że nie odróżniamy Kościoła katolickiego od fundamentalistycznej odmiany ewangelikalizmu (nie mylić z ewangelicyzmem ani z charakterem ewangelicznym). Dowodnie poświadczają to popierane przez ponad tysiąc osób komentarze na stronie „Gazety Wyborczej”. W jednym z nich czytamy: „W trzecim rozdziale arcybiskup Wesołowski pokazuje Harremu swoją magiczną różdżkę”. Drugi komentarz natomiast (trzeba przyznać – nieco bardziej subtelny) proponuje nowe nazwy tomów, np. „Harry Potter i Więzień Watykanu”.

Źródło: materiały promocyjne filmu "Harry Potter i Zakon Feniksa"

Źródło zdjęcia: materiały promocyjne
filmu „Harry Potter i Zakon Feniksa”

Nie bez znaczenia był tu sposób sformułowania tekstu w „Gazecie Wyborczej”. W tytule artykułu posłużono się wieloznacznym słowem „chrześcijaństwo”, a wspomniany już ostatni akapit był raptownym przejściem od fundamentalnego ewangelikalizmu do wyznania katolickiego. Gdyby autorowi (lub autorce) wystarczyło rzetelności, reakcje mogłyby być nieco inne.

Kryje się tutaj jednak pewna pułapka. Tak jak wielu internautom nietrudno było na podstawie powyższego artykułu krytykować katolicyzm, tak i samym katolikom łatwo przychodziły kpiny z ewangelikanów. Trochę to przypomina smutną logikę z niedawnej książki Ziemowita Szczerka, sugerującej, że kompleks niższości wobec Zachodu Polacy rekompensują sobie kompleksem wyższości wobec Wschodu (a szczególnie Ukrainy). Trzeba tutaj powiedzieć wprost: i ja nie jestem bez winy, i ja pozwoliłem sobie na złośliwe komentarze, nie przyglądając się uważnie przerobionemu tekstowi o Harrym Potterze (dalej będę stosował popularne określenie „fanfik”, pochodzące od angielskiego fan fiction, a oznaczające fikcję fanowską: nieprofesjonalną przeróbkę oficjalnie wydanego utworu). Gdybym to zrobił, może domyśliłbym się tego, co czeka na nas w ostatnim rozdziale, który znalazł się w sieci przedwczoraj.

W końcowej części fanfiku osoba podpisująca się jako Grace Ann (imię i nazwisko znaczące) powiada: „[Mój mąż] nie sądzi, aby to, że zamieszczam wpisy w internecie i uczęszczam na zajęcia [na temat pisania], było dobrym pomysłem dla naszej rodziny. Trudno mi było przyjąć tę decyzję, ale mąż wie najlepiej”. To niewątpliwie stereotyp, ale aby nie było zbyt łatwo, załóżmy, że tym razem trafny. Przejdźmy dalej, do ściśle rozumianej fikcji.

Na początek – styl. Weźmy jedno z ostatnich zdań fanfiku: „Voldemort nikczemnie westchnął; i bezbożnie potrząsnął głową; a potem niemoralnie odszedł” (Voldemort sighed wickedly; and he shook his head godlessly; and then he walked away depravedly). Takie nagromadzenie negatywnych przysłówków – w dodatku odnoszących się do całkiem zwyczajnych czynności – jest bardzo wyraźnym znakiem świadomej przesady. Powtarza się ono skądinąd w całym rozdziale: Voldemort „arogancko kiwa głową”, „dziecinnie mówi”, „grzesznie się tłumaczy”, a nawet „nieszczerze kłamie”. Co innego Dumbledore, który „sprawiedliwie żąda odpowiedzi”, „trafnie kontrargumentuje”, „uśmiecha się święcie” i wreszcie „cnotliwie ignoruje”. Podobnie było zresztą już w rozdziale pierwszym, drugim i tak dalej.

Przyjmijmy jednak, że i to nie wystarczy. Jeżeli tak, kolejnym krokiem są dialogi.

Voldemort ponownie głupio zamrugał i zapytał perfidnie: „Zaraz, tu chodzi o moje konto na Reddicie?”. […]

– Czy właśnie tak nazywasz swój bezbożny sabat? – zapytał domyślnie Dumbledore. – Tylko spróbuj zaprzeczyć, że nienawidzisz chrześcijaństwa, kiedy publikujesz rzeczy takie jak to: „wszyscy chrzescijanie ssom. ich religia jest gupia i powinna byc nielegalna. napisze do kongresu i powiem im zeby uchwalili prawo”.

– To był żart – odpowiedział głupio Voldemort. – Całe to konto jest żartem. Serio, „Voldemort_sprawiedliwy_sceptyk”? […] Zdenerwowałem się po prostu, że niektórzy chrześcijanie stawiają absurdalne zarzuty pod adresem ateizmu, więc […] odpowiadam mniej więcej w taki sposób. Wiesz, doprowadzam ten stereotyp do skrajności, żeby pokazać, jak bardzo jest głupi.

Trudno nie doszukiwać się w Voldemorcie porte-parole, czyli postaci wypowiadającej poglądy autorki lub autora. Czyżby jednak cały fanfik był tylko satyrycznym przedstawieniem niektórych grup ewangelikalnych? Na takie pytanie odpowiedzią jest to, co Voldemort mówi zaraz potem, a co uważam za najistotniejszy akapit całego utworu:

– Oprócz tego istnieje nieliczna, ale głośna mniejszość ateistów, którzy szufladkują i wyszydzają każdego, kto się z nimi nie zgadza. Mogą być dokładnie tak samo okropni, jak podobno jesteśmy wszyscy, a to wyrządza prawdziwe szkody. Wkurzają mnie w ten sam sposób co te poprzednie argumenty – i zwiększają ich wiarygodność – więc robię im to samo. Odpowiadam za pomocą skrajnej wersji tego, co powiedzieli; dzięki temu podkreślam absurdalność ich zarzutów.

Voldemort_sprawiedliwy_sceptyk (źródło zdjęcia: zwiastun przedostatniego filmu o Harrym Potterze)

Voldemort_sprawiedliwy_sceptyk
(źródło zdjęcia: zwiastun przedostatniego filmu o Harrym Potterze)

Dlaczego jest to najważniejszy fragment tekstu? Wcale nie dlatego, że przedstawione działania części niewierzących zasługują na odrzucenie w większym stopniu niż podobne postępowanie ewangelikalnych radykałów. Kluczem jest to, iż sam Voldemort – a zatem prawdopodobnie też osoba stojąca za fanfikiem – określa siebie mianem ateisty. Mimo to odcina się od środków stosowanych przez ludzi, z którymi dzieli istotną część światopoglądu. Przesłanie całego tekstu zdaje się więc następujące: „W cokolwiek wierzysz, z kimkolwiek byś się spierał, nie ułatwiaj sobie zadania przez sprowadzanie przekonań adwersarzy do absurdu”.

Później Voldemort mówi jeszcze inne rzeczy (zachęcam do samodzielnej lektury), aby wreszcie stwierdzić w kolejnej odpowiedzi Dumbledore’owi: „Widzisz to? Właśnie zrobiłem wpis: «jestem trollem»”. To jest ostatni wpis, który zrobię na tym koncie. Cieszysz się?”.

Trudno się cieszyć, gdy widzimy, jak łatwo nas wmanewrować w krytykę nielubianych grup. Niemniej w pewnym sensie to dobrze, że tak się stało. Może następnym razem lepiej sprawdzimy źródła, a w krytycznym momencie zatrzymamy się, nim oponentom ideowym przypiszemy wszystko, co nagłupsze i najgorsze.

____________

Zasadniczą inspiracją do powstania tego wpisu była rozmowa z Mateuszem Kominiarczukiem, który wymyślił chyba wszystko, co w tym miejscu najważniejsze.

Jeśli tekst przypadł Wam do gustu, zapraszamy do polubienia fanpage’a, na którym regularnie piszemy o sprawach Kościoła.

Staszek Krawczyk

Dawniej przez parę lat ważny był dla mnie Ruch Światło-Życie, potem poznańscy dominikanie. Do zakonu kaznodziejskiego nadal jestem przywiązany. Poza tym piszę doktorat o polskiej literaturze fantastycznej w Instytucie Socjologii UW, a w wolnych chwilach śpiewam pod nosem – szczególny sentyment mam do piosenek Jacka Kaczmarskiego.

Tweety na temat @Przedmurze