Budować na tym, co wspólne
Stosunki chrześcijaństwa z islamem nigdy nie były łatwe. Tym większą wartość ma list 138 muzułmańskich uczonych i zwierzchników duchownych zatytułowany Jednakowe słowo dla nas i dla was i skierowany do przywódców chrześcijaństwa. List, wystosowany w październiku 2007 roku, wywołał wprawdzie pozytywną reakcję części środowisk chrześcijańskich, wciąż jednak znany jest głównie ekspertom. Najwyższy czas, żeby go przypomnieć.
________________________
List został opublikowany niemal dokładnie rok po głośno komentowanej wypowiedzi Benedykta XVI na Uniwersytecie w Ratyzbonie we wrześniu 2006 roku, co mogło skłaniać do interpretowania go jako odpowiedzi na wystąpienie papieża, przez wielu muzułmanów odebrane jako kontrowersyjne (przypomnijmy: Benedykt zacytował wówczas słowa bizantyjskiego cesarza Manuela II Paleologa, który uznał islam za religię „nieludzką” i związaną z przemocą; później papież zdołał częściowo naprawić sytuację, przepraszając wspólnotę muzułmańską). Niemniej jednak prace nad muzułmańskim oświadczeniem trwały wtedy już od co najmniej dwóch lat, koordynowane przez Królewski Instytut Badań nad Myślą Muzułmańską Al al-Bajt w Jordanii. Protesty po wypowiedzi papieża – zazwyczaj wyrywanej z kontekstu, w jakim się znajdowała – na pewno zwróciły natomiast uwagę na drażliwą kwestię wzajemnych relacji między islamem a chrześcijaństwem i jasno pokazały, jak bardzo potrzebne są pokojowe gesty między przedstawicielami obydwu religii. Pod tym względem Jednakowe słowo… okazało się być niemal dosłownie zesłane z nieba. Było to bowiem oświadczenie bezprecedensowe: jako pierwsze w historii podpisane przez sygnatariuszy reprezentujących wiele odłamów islamu oraz pochodzących z tak różnych krajów jak Rosja, Bośnia i Hercegowina, Syria czy Brunei.
Lista 138 osobistości, które podpisały list (później dołączyło do nich kolejnych 267 sygnatariuszy), zawierała nazwiska m.in. muftiego Stambułu, szyickich ajatollahów, generalnego dyrektora Braci Muzułmanów w Jordanii, ministrów muzułmańskich państw, wykładowców filozofii i teologii muzułmańskiej. Reprezentowali oni 43 kraje świata. Tak szeroki przekrój sam w sobie był czymś wyjątkowym i gwarantował legitymację dokumentu – skoro podpisało go tak wielu i tak różnych muzułmańskich autorytetów, można go było uznać za przemyślane i wspólne przesłanie islamu do chrześcijaństwa. Lista wymienionych z imienia adresatów listu obejmowała m.in. papieża Benedykta XVI, patriarchę Bartłomieja I oraz innych zwierzchników prawosławnych kościołów autokefalicznych, a także wybranych przywódców protestanckich, takich jak Rowan Williams, wówczas arcybiskup Canterbury. Poza nimi autorzy zwracali się do kościelnych liderów na całym świecie.
Sam tytuł dokumentu jest nawiązaniem do fragmentu jednej z sur Koranu:
Powiedz: „O ludu księgi! Dochodźcie do słowa jednakowego dla was i dla nas: abyśmy nie czcili nikogo innego, jak tylko Boga, abyśmy nie dodawali Jemu niczego za współtowarzyszy i aby jedni z nas nie brali sobie innych panów poza Bogiem” (Al-Imran 3,64).
Mianem „ludu Księgi” określa się w Koranie judaizm i chrześcijaństwo – czyli religie, którym Bóg za pośrednictwem proroków (Mojżesza i Jezusa) przekazał święte teksty i które z islamem łączy wiara w tegoż jedynego Boga. Przesłanie listu zasygnalizowane jest więc już w tytule: wyznawcy trzech wielkich monoteistycznych religii mogą odnaleźć płaszczyznę porozumienia, a jest nią właśnie skierowane do nich przez Boga „jednakowe słowo”. Poprzedzające dokument wprowadzenie wyjaśnia, że tym, co mogłoby łączyć muzułmanów, chrześcijan oraz żydów, są przykazania miłości Jedynego Boga oraz miłości bliźniego.
Na tych właśnie uniwersalnych – jak przekonują autorzy – przykazaniach w głównej mierze skupiony jest list. Pierwszy rozdział, poświęcony miłości Boga, jest, co znamienne, zdecydowanie dłuższy niż drugi, mówiący o miłości bliźniego. Omawiając przykazanie wiary w Jedynego i miłosiernego Boga w islamie (będące wszak głównym fundamentem tej religii), autorzy opierają się na licznych cytatach z Koranu; trudno niekiedy oprzeć się wrażeniu, że ta część dokumentu jest w istocie rodzajem komentarza do świętej księgi muzułmanów. Następnie, odwołując się do fragmentów Starego i Nowego Testamentu, twórcy dokumentu pokazują rolę przykazania miłości Boga w judaizmie i, przede wszystkim, chrześcijaństwie. Jakkolwiek styl, którym posługują się muzułmańscy uczeni, może być dla czytelnika nużący i niezrozumiały (doskonale rzucają się tu w oczy różnice kulturowe!), przesłanie jest jasne: zarówno islam, jak i chrześcijaństwo uznają miłość kierowaną do Stwórcy za podstawowe przykazanie ludzkości. W ten sposób zostaje wskazana przestrzeń, w której można podjąć dialog, a na pewno pokusić się o wzajemne zrozumienie.
Przestrzeń tę wyznacza także imperatyw miłości bliźniego, obecny tak w Koranie, jak i świętych księgach żydów i chrześcijan. Autorzy piszą o nim zwięźle, bazując na kilku cytatach – dodajmy jednak, że bardzo znaczących. Dla przykładu, z Koranu zaczerpnięty jest fragment cytowanej już sury Al-Imran:
Nigdy nie osiągniecie prawdziwej pobożności, dopóki nie będziecie rozdawać z tego, co kochacie. Cokolwiek rozdacie, Bóg wie o tym doskonale! (3,92)
Czy nie przypomina to nam pouczenia danego młodzieńcowi przez Jezusa?
Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. (Mk 10,21)
Wnioski nasuwają się same: skoro wszyscy uznajemy troskę o naszych braci za podstawowy warunek pobożnego życia, dlaczego tak trudno nam ze sobą rozmawiać, nie mówiąc o wzajemnym szacunku i miłości?
Dwa przykazania miłości stanowiłyby więc dwie podstawy, na których mógłby się oprzeć dialog islamu i chrześcijaństwa. Autorzy listu przypominają, że muzułmanie czczą Jezusa jako proroka; chrześcijanie powinni więc, wzorując się na słowach samego Chrystusa, uznać wyznawców Allacha za swoich sprzymierzeńców – na kartach Ewangelii czytamy wszakże, że „kto nie jest przeciwko nam, jest z nami” (Mk 9,40). Współpraca między oboma religiami nie jest przy tym kwestią słów i pustych gestów, ale czynów: w tekście kilkakrotnie wyrażane jest przekonanie, że brak pokoju między muzułmanami i chrześcijanami jest wielką przeszkodą na drodze do pokoju na świecie. Jest to z pewnością słuszna konstatacja, chociaż nie sposób zapomnieć o tym, że dialog religijny nie może być odpowiedzią na wszelkie niepokoje w dzisiejszym świecie (nawet jeśli chcielibyśmy, żeby tak było): często konflikty o pozornie religijnym charakterze skrywają za sobą splot politycznych i społecznych czynników, w przypadku których o dialog może być znacznie trudniej. Niemniej jednak trzeba docenić to wołanie o współpracę w imię pokoju, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę czas, w jakim padło: bodaj nigdy wcześniej Huntingtonowska hipoteza „starcia cywilizacji” nie była tak popularna jak na przełomie XX i XXI wieku. W epoce terroryzmu spod znaku dżihadu, wojen na Bliskim Wschodzie i rosnącej nieufności między Zachodem a światem islamu słowa muzułmańskich uczonych i przywódców wzywających do pojednania robią duże wrażenie.
Rzecz jasna, sporo jest wciąż do zrobienia. List skupia się na teologicznych przesłankach międzyreligijnej współpracy, trzeba jednak pamiętać o trudnościach, jakie rodzi dialog chrześcijańsko-muzułmański, a także żydowsko-muzułmański. Choć bowiem wszystkie trzy religie czerpią w pewnym sensie z tego samego źródła, odwołując się do spuścizny Abrahama, różnice kulturowe są często tak duże, że niełatwo znaleźć punkty, na których można by zawiesić nić porozumienia. Jak widać, nie jest to niemożliwe: samo odwołanie się do dziedzictwa świętych tekstów, niekiedy wyrażających podobne lub wręcz te same prawdy, może pomóc zobaczyć w sobie wyznawców „bratnich” religii. Wypada mieć nadzieję, że przestrzeń, w której można podjąć dialog, będzie się systematycznie powiększać. Chodzi bowiem w pierwszym rzędzie o to, żeby zacząć budować na tym, co wspólne: później można wesprzeć się na trwalszym fundamencie.
Na owoce dialogu muzułmańsko-chrześcijańskiego przyjdzie nam jeszcze poczekać. Sam dokument spotkał się z ciepłym przyjęciem – list doczekał się odpowiedzi od 70 wspólnot bądź przywódców chrześcijańskich; bodaj najbardziej obszernym z nich był tekst podpisany przez ponad 300 uczonych skupionych wokół Yale Center for Faith and Culture, a opublikowany 18 listopada 2007 roku jako całostronicowa reklama w „New York Timesie”. Watykan zareagował, wystosowując list do księcia Ghaziego bin Muhammada bin Talala (to on przekazał Stolicy Apostolskiej Jednakowe słowo… w imieniu autorów). Papież, za pośrednictwem kard. Bertone, wyraził głębokie uznanie dla inicjatywy muzułmańskich uczonych i przywódców, doceniając ich starania na rzecz pokoju oraz pozytywnego ducha, którym przeniknięty był tekst. Wciąż aktualne pozostaje jednak pytanie, na ile ten przełomowy dokument zdoła się przebić do powszechnej świadomości i posłużyć za motor dla dialogu muzułmańsko-chrześcijańskiego. Fakt, że „list 138” jest miejscami dość hermetyczny i trudny w odbiorze, z pewnością mu nie pomaga (choć przecież jego przesłanie jest bardzo proste i dotykające, wydawałoby się, sedna chrześcijańskiej wiary). Być może nadszedł czas na kolejne dokumenty, wymienione nie między uczonymi, a między „zwykłymi” wiernymi?
Tym, z czego możemy cieszyć się już teraz, jest podstawa, na której możemy dalej budować. Szczęśliwym zrządzeniem losu list muzułmańskich uczonych i przywódców ukazał się niedługo po poważnym kryzysie spowodowanym nieporozumieniami wokół ratyzbońskiego wykładu Benedykta XVI. Pokazało to, że można wsłuchiwać się w jednakowe, Boże słowa nawet wtedy, gdy wszyscy dokoła krzyczą, wyklinają innowierców i budują mury. To budzi nadzieję.
________________________
Wszystkie cytaty z Koranu podałem w tłumaczeniu Józefa Bielawskiego (Koran, PIW, Warszawa 1986), zaś cytaty z Ewangelii – według Biblii Tysiąclecia.
Stronę poświęconą listowi Jednakowe słowo dla nas i dla was można znaleźć pod tym adresem. Znajduje się tam angielska wersja tekstu, odnośniki do innych wersji językowych (w tym polskiej, poprzedzonej obszernym komentarzem Agaty Skowron-Nalborczyk oraz ks. Stanisława Grodzia) oraz pełna lista sygnatariuszy.
Zdjęcie przedstawiające Benedykta XVI przed Błękitnym Meczetem zaczerpnęliśmy ze strony magazynu Hello! Miniatura ukazująca Mahometa, Abrahama, Mojżesza i Jezusa, którą znaleźliśmy w Wikipedii, znajduje się w domenie publicznej.
Adam Sielatycki
Bliska jest mi idea Kościoła Otwartego – rozumianego jako miejsce, w którym współistnieją różne wizje katolicyzmu i chrześcijaństwa, a jednocześnie nikt nie spiera się o to, kto jest uczniem Pawła, a kto Apollosa, ponieważ wszyscy jesteśmy uczniami Chrystusa. Żywię niezaspokojoną chęć zrozumienia świata (stąd studia socjologiczne), pasjonuję się poezją i dobrą muzyką (jestem wyznawcą Beatlesów i Dylana, ale równie chętnie chłonę muzykę filmową oraz polską piosenkę poetycką).