Czy potrzeba ekstradycji?
Nadużycia seksualne kapłanów pozostają poważnym problemem Kościoła. Jednak w bolesnej sprawie abp. Józefa Wesołowskiego Watykan postępuje znacznie mądrzej, niż mogłoby się wydawać.
________________________
Trzy miesiące temu dowiedzieliśmy się, że „Watykan odmówił pomocy polskim śledczym”. Mało kto wtedy zwrócił uwagę, iż źródłem tej informacji było robocze tłumaczenie dokumentów otrzymanych przez warszawską prokuraturę okręgową. Nie żartuję: rzecznik prasowy prokuratury (!) w rozmowie z serwisem Gazeta.pl wypowiedział się na temat oficjalnego zagranicznego pisma, nie wiedząc, co w nim się znajduje. Profesjonalizmu i wstrzemięźliwości zabrakło też portalowi „Gazety Wyborczej”, który ogłosił wiadomość i opatrzył ją sensacyjnym nagłówkiem. A to, że internauci zaczęli prześcigać się w ostrych i nieodpowiedzialnych komentarzach, nikogo już chyba nie zdziwiło.
Pytanie: ilu z nas przeczytało potem (niechby i w Gazecie.pl), że to dominikańskie ministerstwo spraw zagranicznych poprosiło Watykan o zachowanie ściśle poufnego charakteru akt sprawy?
Historia pochopnych sądów na temat rodzimego hierarchy jest u nas długa. Sięga przynajmniej sierpnia 2013 roku, kiedy papież odwołał abp. Wesołowskiego ze stanowiska nuncjusza Dominikany. Od tego czasu wielokrotnie spotykałem się z wyrazami oburzenia i sprzeciwu; zazwyczaj dotyczyły one ekstradycji. Czy Watykan zamierza zamieść wszystko pod dywan? Jeśli nie, to dlaczego nie pozwala, aby duchownego osądził dominikański albo polski wymiar sprawiedliwości? Ostatnio znowu słychać gniewne głosy po ujawnieniu informacji o archiwum pornografii dziecięcej na komputerach eksnuncjusza. Owszem, rzecz jest wyjątkowo posępna, ale krytyka postępowania Stolicy Apostolskiej w tym wypadku wydaje się wypływać głównie z braku refleksji, a także z niedoinformowania. Na szczęście mamy coraz więcej wiadomości, dzięki którym można spojrzeć na sprawę inaczej.
Kwestia zupełnie podstawowa: Watykan ma własne sądownictwo i może skazać arcybiskupa oraz osadzić go w więzieniu. A skoro tak, to czy można mieć Stolicy Apostolskiej za złe, że zamierza sądzić swojego dyplomatę? Gdyby pojawiły się zarzuty pod adresem polskiego ambasadora w Niemczech, czy nie oczekiwalibyśmy, że zostanie sprowadzony do ojczyzny, aby to ona decydowała o jego losie? Czy rzeczywiście immunitet dyplomatyczny niczemu nie służy?
Co więcej, po tym, jak arcybiskup Wesołowski przestał pełnić funkcje dyplomatyczne, wycofano jego immunitet. Od półtora miesiąca wiadomo, że postępowanie karne dotyczące polskiego kapłana może zostać przeprowadzone również poza Watykanem. Zanim jednak zaczniemy o tym mówić, należy odnotować istotny fakt: ani z Polską, ani z Dominikaną państwo watykańskie nie ma podpisanych umów o ekstradycji. Być może do tej pory nie zdarzały się sytuacje takie jak obecna, przez co nie było potrzeby zawierania stosownych umów – pamiętajmy, że Watykan jest bardzo małym krajem, a jego prawu podlega niewielu ludzi. Tak czy inaczej, widać wyraźnie: ekstradycja nie jest wcale prosta.
W tych okolicznościach pojawiają się rozmaite pomysły na wyprawienie byłego nuncjusza do Dominikany. Na przykład portal Religion News Service pisze: „istnieje możliwość, aby Włochy postanowiły dokonać ekstradycji Wesołowskiego, jeśli ten opuści granice zajmującego 108 akrów Państwa Miasto Watykan”. Czy jednak taka tranzytowa ekstradycja nie jest dość dziwną procedurą?
Może najlepiej pozostawić sprawy w rękach watykańskich sędziów, którzy już wkrótce wezmą się do pracy. Zgodnie z wyrokiem trybunału pierwszej instancji przy Kongregacji Nauki Wiary Józef Wesołowski ma zostać wydalony ze stanu duchownego. Obecnie polski hierarcha odwołuje się od tej decyzji, ale jeśli nie przyniesie to efektów, niebawem na dobre przestaniemy nazywać go arcybiskupem. Tymczasem kapłan przebywa w areszcie domowym, a gdyby na przeszkodzie nie stanęły względy zdrowotne, na rozstrzygnięcie zapewne czekałby już w więzieniu.
Po zakończeniu postępowania kanonicznego na dawnego dyplomatę czeka proces karny. Ponieważ zarzuty wobec arcybiskupa dotyczą okresu sprzed zeszłorocznej nowelizacji watykańskiego kodeksu karnego, sądzony będzie według starych, łagodniejszych zasad. Mimo to grozi mu sześć lub siedem lat więzienia, a dodatkowe okoliczności obciążające (naruszenie obowiązków wynikających z oficjalnego reprezentowania Stolicy Apostolskiej) mogą spowodować wydłużenie tej kary. Trzeba przy tym pamiętać, że Józef Wesołowski ma już 66 lat; w praktyce wyrok skazujący może okazać się nawet dożywotni.
Ludzie Kościoła – w tym i my – z pewnością mają na sumieniu wiele grzechów i błędów. Ale ci, którzy zajmują się sprawą arcybiskupa Wesołowskiego, prowadzą ją we właściwą stronę.
________________________
Jeśli tekst przypadł Wam do gustu, zapraszamy do polubienia fanpage’a, na którym regularnie piszemy o sprawach Kościoła.
Staszek Krawczyk
Dawniej przez parę lat ważny był dla mnie Ruch Światło-Życie, potem poznańscy dominikanie. Do zakonu kaznodziejskiego nadal jestem przywiązany. Poza tym piszę doktorat o polskiej literaturze fantastycznej w Instytucie Socjologii UW, a w wolnych chwilach śpiewam pod nosem – szczególny sentyment mam do piosenek Jacka Kaczmarskiego.