W obronie świętego Tomasza
Czytania na tę niedzielę skupiają się mocno na postaci św. Tomasza, zwanego Niedowiarkiem. Pojawia się on zarówno w aklamacji, jak i w Ewangelii. Przez lata byłem przekonany, że Pismo Święte, pokazując tego apostoła wiernym, mówi: nie bądźcie jak on! Jednak rekolekcje wielkopostne w poznańskim kościele dominikanów zupełnie zmieniły moje patrzenie na Didymosa.
________________________
Prowadzący rekolekcje o. Michał Adamski poświęcił Tomaszowi poniedziałkową konferencję. Już na wstępie zaznaczył, że spośród apostołów ten jest mu jednym z najbliższych. Następnie ukazał jego historię relacji z Jezusem. Tomasz był jednym z najbliższych towarzyszy Chrystusa – niektóre apokryfy mówią wręcz, że był jego… bliźniakiem (aram. tôma). Jako jeden z trzech uczniów widział cud wskrzeszenia Łazarza. Zaangażował się w relację z Mistrzem całym sercem – i dlatego tak bardzo przeżył jego śmierć. Jak mówi o. Adamski: „tragicznie rozczarował się Jezusem”. Stąd wzięło się jego zwątpienie.
Zwątpienie jest uczuciem nieodłącznie związanym z wiarą. Ważne jednak, aby nie uznawać tych wartości za leżące na przeciwległych krańcach. Wiara nie jest bowiem tym samym, co pewność. Ciężko jest być pewnym Boga, to ogromna łaska. Święty Paweł powiada: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno […]. Teraz poznaję po części”. Droga do Boga, do widzenia Go twarzą w twarz, prowadzić może przez doświadczenie „śmierci”, utraty wiary, a przynajmniej zwątpienia. Szerzej o tym problemie traktowały właśnie rekolekcje o. Adamskiego.

„Niewierny Tomasz” (Caravaggio, ok. 1601–1602)
Postacią bardzo podobną do św. Tomasza jest dla mnie błogosławiony Karol de Foucauld, założyciel wspólnoty Małych Braci Jezusowych. Nawrócił się on w wieku dwudziestu ośmiu lat. O czasie przed nawróceniem pisał tak: „W ciągu dwóch lat żyłem niczemu nie przecząc, ale i w nic nie wierząc, pełen wątpliwości co do prawdy, bez wiary w Boga. Żaden dowód nie był dla mnie dość mocny. Żyłem tak, jak się żyje, gdy ostatnia iskierka wiary gaśnie”. Z jego nawróceniem związana jest niezwykła modlitwa – modlitwa niewierzącego. Jest ona bardzo krótka: „Mój Boże, jeśli jesteś, spraw, żebym Cię poznał”. I choć modlitwa ta nie sprawiła, że Karol de Foucauld pozbył się wątpliwości co do wielu spraw, to zyskał coś ważniejszego: wiarę, że Chrystus umarł za niego na krzyżu i że pomoże mu w „ciemnej dolinie”.
Gdy więc w niedzielę wraz z całym kościołem słuchać będziemy słów: „Uwierzyłeś, Tomaszu, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” to nie czujmy się wcale lepsi od Didymosa. Owszem, jako wierzący doznaliśmy wielkiej łaski, ale nie wiadomo, jak dalej potoczy się nasze życie, jak wielkie wstrząsy nadejdą. Nie potępiajmy Tomasza.
________________________
Fotografia obrazu Caravaggia „Niewierny Tomasz”, znajdującego się obecnie w Galerii Malarstwa w Sanssouci, pochodzi z serwisu Wikimedia Commons. Zdjęcie należy do domeny publicznej.
Warto przy okazji zauważyć, że w Ewangelii według świętego Jana Tomasz wcale nie dotyka ran Chrystusa (inaczej niż na obrazie Caravaggia). Nie potrzebuje aż tak wiele, aby powiedzieć z nową wiarą: „Pan mój i Bóg mój”.
Janek Jęcz
Chrześcijanin, katolik – w tej właśnie kolejności. Moje poglądy na sprawy religijne ukształtowali rodzice, święty Paweł, ruch Taizé i dominikanie. Mam swoje zdanie na każdy niemal temat, ale na szczęście towarzyszy temu świadomość, że nie zawsze mam rację. Jako początkujący humanista cały czas próbuję się w składaniu słów – od niedawna także o Bogu i Kościele.