Żyd, Polak, ksiądz

„Trudno być Żydem, ale niełatwo i księdzem, a co dopiero jednym i drugim” – pisze Henryk Grynberg w komentarzu umieszczonym na okładce książki Dariusza Rosiaka „Człowiek o twardym karku”. Istotnie, historia jej bohatera – ks. Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela – dowodzi, że próba pogodzenia w sobie odmiennych (sprzecznych?) tożsamości wymaga silnej woli, a nawet więcej: prawdziwego heroizmu. Nierzadko kończy się klęską i skazuje na odrzucenie. Ale nawet wtedy może przynosić dobre owoce.

________________________

Życiorys ks. Wekslera-Waszkinela jest niezwykły i na swój sposób wyjątkowy, choć podobnych jemu osób – żydowskich dzieci ocalonych z Holokaustu dzięki przyznanej im fałszywej chrześcijańskiej tożsamości – było dużo więcej. Wiele z nich, podobnie jak ksiądz Romuald, prawdę o swoich korzeniach poznawało po latach, stając przed dylematem połączenia w sobie tego, czego nie da się zapewne bezboleśnie pogodzić: polskości i żydowskości, chrześcijaństwa i judaizmu. Jeszcze trudniej jednak zbudować spójną tożsamość komuś, kto wychowany jako Polak, przyjmuje święcenia i zostaje katolickim księdzem, aby potem dowiedzieć się o swoim żydowskim pochodzeniu i w jakimś sensie rozpocząć życie na nowo.

Dariusz Rosiak opisuje zmagania z tym bagażem potrójnego doświadczenia Żyda, Polaka i księdza, sięgając do wypowiedzi znajomych i krewnych ks. Wekslera-Waszkinela oraz jego własnych wyznań. W efekcie powstaje reportaż będący zarówno opowieścią o poszukiwaniu korzeni (pisaną z prawdziwie detektywistycznym zacięciem), jak i poruszającą, często gorzką refleksją na temat trudnych wyborów i niezrozumienia, które staje się udziałem ludzi próbujących połączyć w sobie tak różne tożsamości (chciałoby się powiedzieć: „wcielenia”). A przede wszystkim książka jest świadectwem bolesnego osamotnienia. 

Tym bowiem, co w sylwetce ks. Wekslera-Waszkinela uderza bodaj najbardziej, jest właśnie dojmująca samotność. Wynika ona po części ze świadomego wyboru: nie chcąc wyrzec się ani kapłaństwa, ani żydostwa, bohater Rosiaka skazuje siebie na wieczne pozostawanie w zawieszeniu, bycie „pomiędzy”. Musi także pogodzić się z tym, że zarówno bracia kapłani, jak i bracia Żydzi nie uznają go w pełni za swojego. Dla kogoś, kto w byciu „Żydem od Jezusa” widzi swoją misję, nie ma odwrotu ani od chrześcijaństwa, ani od judaizmu; stąd cicha rezygnacja, którą, jak się wydaje, przyjmuje ostatecznie Weksler-Waszkinel, porzucając żal i rozgoryczenie.

weksler-waszkinel2

Historia tego powikłanego życia rozpoczęła się w getcie w litewskich Święcianach, wczesną wiosną 1943 roku – tuż przed planowaną przez Niemców likwidacją żydowskiej dzielnicy. Betia Wekslerowa, pewna, że wraz z mężem nie będą w stanie zapewnić przetrwania małemu dziecku, zdecydowała się na oddanie go polskiej rodzinie Waszkinelów. Dlaczego wybór padł właśnie na nich? Tego się nie dowiemy – nie wiadomo nawet, jak i kiedy Batia, żona krawca Jakuba Wekslera, poznała katolickie małżeństwo Piotra i Emilii. Ważniejsze jest to, że święciańska żydówka przyszła do polskiej sąsiadki i podrzuciła jej małego, nieobrzezanego jeszcze chłopca. Emilia Waszkinelowa zapamiętała słowa, które usłyszała od Batii Weksler i które wiele lat później wywrą wstrząsające wrażenie na jej synu, wtedy już katolickim księdzu:

Pani jest chrześcijanką. Pani wierzy w Jezusa, przecież On był Żydem. Niech więc pani ratuje to żydowskie niemowlę w imię tego Żyda, w którego pani wierzy. Zobaczy pani, jak ten chłopiec wyrośnie, zostanie księdzem, będzie nauczał ludzi.

Chłopiec, ochrzczony podczas Wielkanocy (przypadającej już po likwidacji święciańskiego getta), rzeczywiście miał zostać księdzem – chociaż jak wspomina Weksler-Waszkinel, jego rodzice raczej zniechęcali go do tego wyboru. Mały Romuald wyrastał w atmosferze niechętnie ukrywanego antysemityzmu; nierzadko słyszał od rówieśników komentarze odnoszące się do jego semickiego wyglądu. Dla katolickiego chłopca były na tyle przykre, a także – najwidoczniej – na tyle przekonujące, iż mały Romuald miał potrzebę upewnienia się co do tego, że z jego pochodzeniem wszystko w porządku: że jest synem zwykłego, polskiego małżeństwa. „Bo jak ja jestem Żydem, to zobaczycie, co sobie zrobię!” – groził.

Te przypuszczenia potwierdziły się kilkadziesiąt lat później, w 1978 roku, kiedy ks. Romuald Waszkinel był obiecującym młodym pracownikiem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Podczas rozmowy z matką na temat jej rodzinnych Święcian kapłan zapytał o tamtejszych Żydów. Poprosił, żeby powiedziała mu prawdę o jego pochodzeniu – jeśli cokolwiek było tutaj do odkrycia. Dowiedział się, że jest żydowskim dzieckiem uratowanym ze święciańskiego getta oraz że jego rodzice zostali zamordowani niedługo po tym, jak przekazali go polskim sąsiadom. Nie poznał jednak swojego prawdziwego nazwiska. Emilia Waszkinelowa nie zapamiętała, jak nazywali się Żydzi, którzy oddali jej na wychowanie swojego najmłodszego syna; nie było to wówczas najważniejsze.

Ksiądz Romuald Jakub Weksler-Waszkinel

Ksiądz Romuald Jakub Weksler-Waszkinel

Ksiądz Romuald rozpoczął wówczas czternastoletni okres poszukiwań własnej tożsamości. Wiedział już, że jest Żydem, ale jego współpracownicy mogli się tego tylko domyślać. Jednocześnie wciąż nie było wiadomo, kim byli jego rodzice, nie znał też swojego prawdziwego nazwiska. Niepewność szła w parze z poczuciem narastającej niechęci otoczenia: Waszkinel coraz częściej zaczął doświadczać antysemickiej paranoi, która – jego zdaniem – opanowała lubelską uczelnię i która miała wyrażać się chociażby w utrudnianiu jego przewodu habilitacyjnego. Trudno powiedzieć, ile prawdy jest w tych zarzutach; Rosiak przytacza pełne goryczy słowa Waszkinela, ale równoważy je relacjami jego współpracowników – często osób bardzo mu życzliwych – którzy problemu dopatrywali się w zbytniej podejrzliwości księdza Romualda. Podejrzliwości czasami graniczącej z obsesją, która w każdym niechętnym zachowaniu kazała dopatrywać się najgorszych przejawów antysemityzmu. Prawda leży zapewne gdzieś pośrodku. Faktem jest, że Waszkinel nie zdołał zrobić kariery na KUL-u. Jego relacje z biskupem warmińskim (który był formalnym zwierzchnikiem pochodzącego z Pasłęka księdza) były napięte, nie udało się również kapłanowi na dłużej zagrzać miejsca w jakiejkolwiek parafii.

Na początku lat 90. Waszkinel odkrył wreszcie – podczas podróży do Izraela – swoje prawdziwe nazwisko. Napisał list do Jana Pawła II (z którym rozpoczął korespondencję w 1979 roku, krótko po tym, jak dowiedział się o swoim żydowskim pochodzeniu), a ten w odpowiedzi nadał mu nowe imię: od tej pory ksiądz nazywał się Romuald Jakub Weksler-Waszkinel. Prawda o żydowskim pochodzeniu ks. Romualda została upubliczniona, co wiązało się zarówno z przejawami niechęci, jak i medialnej sławy niezwykłego kapłana. Potem miał miejsce krótki pobyt w kibucu Sde Elijahu, podczas którego stało się jasne, że połączyć tożsamości księdza i Żyda nie jest łatwo. Sytuacja, w której księdza Waszkinela zniechęcano do odprawiania niedzielnej Mszy („jeśli jesteś wśród nas, przestrzegaj naszych reguł”), była dla niego niemal tak samo bolesna, jak antyżydowskie komentarze lubelskich profesorów oraz haniebne napisy na murach, które codziennie oglądał w Polsce w drodze do pracy.

Współczesny widok Nowych Święcian

Współczesny widok Nowych Święcian

Być może pobyt w izraelskim kibucu ostatecznie przekonał Wekslera-Waszkinela, że nie sposób być „Żydem od Jezusa”, nie będąc zmuszonym do bolesnych wyrzeczeń. W postaci księdza Romualda – rozpaczliwie próbującego znaleźć sobie miejsce zarówno w Kościele, jak i społeczności żydowskiej – stapiają się dylematy tych wszystkich, którzy chcieliby połączyć w sobie tradycje chrześcijaństwa i judaizmu. Niełatwy dialog między tymi dwoma „duchowymi ojczyznami” realizuje się tym razem nie poprzez rozmowę dwojga osób, a przez nieuniknione starcie odrębnych tożsamości, które z trudem próbuje się pogodzić. Ale czy pogodzenie ich jest możliwe? Książka Rosiaka nie daje oczywistej odpowiedzi. Ksiądz Weksler-Waszkinel rozumie, że jego dylematy nie mogą znaleźć łatwego rozwiązania; jest w tym podobny do bohaterów greckich tragedii, będących ofiarami złośliwego losu. Być może jednak ta podwójna tożsamość żydowskiego księdza jest błogosławieństwem? Błogosławieństwem dla Kościoła, ale również dla tych, którzy wierzą w możliwość pogodzenia polskości i żydowskości, a także – czemu nie? – dla samego Waszkinela. W takiej perspektywie postać katolickiego księdza, niepogodzonego ze światem i często wobec tego świata niechętnego, staje się, paradoksalnie, znakiem pokoju i symbolem możliwego porozumienia.

________________________

Książka „Człowiek o twardym karku. Historia księdza Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela” autorstwa Dariusza Rosiaka ukazała się w tym roku nakładem wydawnictwa Czarne (Wołowiec 2013). Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z tego wydania.

Zdjęcie ks. Wekslera-Waszkinela widniejące na głównej stronie Przedmurza pochodzi z witryny Truth, Praise and Help. Zdjęcie okładki omawianej książki znaleźliśmy na stronie wydawnictwa Czarne, a fotografię pokazującą Nowe Święciany – w Wikipedii, gdzie udostępniona została na licencji Creative Commons (jej autorem jest internauta o pseudonimie Anaitpol).

Adam Sielatycki

Bliska jest mi idea Kościoła Otwartego – rozumianego jako miejsce, w którym współistnieją różne wizje katolicyzmu i chrześcijaństwa, a jednocześnie nikt nie spiera się o to, kto jest uczniem Pawła, a kto Apollosa, ponieważ wszyscy jesteśmy uczniami Chrystusa. Żywię niezaspokojoną chęć zrozumienia świata (stąd studia socjologiczne), pasjonuję się poezją i dobrą muzyką (jestem wyznawcą Beatlesów i Dylana, ale równie chętnie chłonę muzykę filmową oraz polską piosenkę poetycką).

Tweety na temat @Przedmurze