Evangelii Gaudium – rozdział czwarty
Czwarty rozdział Evangelii Gaudium nosi tytuł „Społeczny wymiar ewangelizacji”. Zachęcamy do lektury wpisu na jego temat, jak również do zapoznania się z naszymi wcześniejszymi tekstami o wprowadzeniu do adhortacji oraz rozdziałach: pierwszym, drugim i trzecim.
_______________________________
Franciszek powiada, że w samym sercu Dobrej Nowiny znajduje się życie we wspólnocie, to zaś oznacza moralny obowiązek miłości dobroczynnej, określonej w oryginalnym tekście hiszpańskim jako la caridad, a w angielskim przekładzie – charity (pkt 177). Nie chodzi w niej ani o gromadzenie osobistych gestów charytatywnych, ani o uspokajanie własnego sumienia, lecz o uobecnianie królestwa Bożego na ziemi, a więc o kształtowanie życia społecznego (pkt 180). Mówi papież: „Prawdziwa nadzieja chrześcijańska, która poszukuje królestwa eschatologicznego, zawsze tworzy historię” (pkt 181).
Zasadniczą część rozdziału zajmuje opis dwóch wielkich zagadnień naszego czasu: włączenia ubogich do społeczeństwa, a także pokoju i dialogu społecznego. Nie będę próbował gruntowanie przedstawić obu tych kwestii (zwłaszcza drugiej, która – przyznaję – była dla mnie mniej ciekawa). Zamiast tego zwrócę tylko uwagę na kilka wątków, jakie w trakcie lektury wydały mi się najbardziej zajmujące.
Po pierwsze, dokument kładzie nacisk na postawę solidarności. Nie ogranicza się ona do sporadycznych działań, lecz obejmuje cały umysł, kierując go ku dobru wspólnemu, któremu powinna w ostatecznym rachunku służyć wszelka własność, również prywatna. W tym sensie solidarność polega na przywracaniu ubogim – niekiedy całym narodom – tego, co i tak powinno do nich należeć, ze szczególnym uwzględnieniem możliwości podjęcia pracy (pkt 188–190 i 192). Cóż komu przyjdzie z zachowywania doktrynalnej ortodoksji, kiedy nie podążamy drogą dobroczynnej miłości? (Pkt 194). Działalność Kościoła na rzecz ubogich ma przy tym w pierwszej kolejności charakter teologiczny (a nie np. socjologiczny lub polityczny). Papież pisze mocno: „Oto dlaczego pragnę Kościoła ubogiego i dla ubogich. Mogą nas oni wiele nauczyć. […] w swoich trudnościach znają cierpiącego Chrystusa. Potrzebujemy tego, aby to oni nas ewangelizowali. […] Jesteśmy wezwani […] do przyjęcia tajemniczej mądrości, którą Bóg chce się z nami poprzez nich podzielić” (pkt 198). Miłość dobroczynna nie spełnia się też wyłącznie w darach materialnych, lecz także – może wręcz przede wszystkim – w pomocy duchowej (pkt 200).
Po drugie, ważne dla mnie osobiście jest stwierdzenie Franciszka, iż nikt nie powinien unikać troski o ubogich ze względu na swój styl życia, a w kręgach akademickich (podobnie jak w biznesowych, zawodowych i nawet kościelnych) jest on powszechną wymówką. Biskup Rzymu przestrzega przed „komentarzami i dyskusjami pozbawionymi prawdziwych skutków praktycznych” (pkt 201). Czuję, że jako katolik nie mogę przejść nad tymi fragmentami do porządku dziennego; powinienem poważnie je przemyśleć i znaleźć sposób na wcielenie ich w życie.
Po trzecie, papież nie obawia się formułować stanowczych osądów gospodarczych. Stwierdza w szczególności, że potrzebne jest „odrzucenie absolutnej autonomii rynków i spekulacji finansowej” oraz „zaatakowanie strukturalnych przyczyn nierówności” (pkt 202). Duch tych stwierdzeń jest mi bliski, zwłaszcza po uwzględnieniu wyjaśnień poczynionych w niedawnej rozmowie Franciszka z Andreą Torniellim. Podzielam też papieską opinię, iż „nie możemy dłużej pokładać zaufania […] w niewidzialnej ręce rynku” (pkt 204).
Po czwarte, zastanawiam się nad sformułowaniem: „Moje słowa nie są tymi, które mógłby wypowiedzieć wróg lub przeciwnik. Chcę jedynie pomóc ludziom pozostającym w niewoli indywidualistycznej, obojętnej i skupionej na «ja» mentalności […] w osiągnięciu sposobu życia i myślenia […], który przyniesie godność ich obecności na tej ziemi” (pkt 208). Kogo mógłby dotyczyć ten fragment, zawierający bodaj najbardziej stanowczą ocenę w całym rozdziale? Mam nadzieję, że osób, do których można odnieść te słowa, jest niewiele.
Po piąte, ujął mnie fragment poświęcony trosce o tych, których najłatwiej zranić (pkt 209–216). Biskup Rzymu wspomina tutaj o ofiarach handlu ludźmi w wielkich sieciach przestępczych, a mianem „podwójnie ubogich” określa kobiety poddane wykluczeniu, złemu traktowaniu i przemocy. Powtarzając jednoznaczne stanowisko kościelnego nauczania w sprawie aborcji, przyznaje: „prawdą jest, że uczyniliśmy bardzo mało, aby odpowiednio towarzyszyć kobietom w bardzo trudnych okolicznościach, w których aborcja wydaje się szybkim rozwiązaniem dla ich głębokiej udręki […]. Kto może pozostać nieporuszony w obliczu tak bolesnych sytuacji?”. Na koniec zaś papież podkreśla, iż powinniśmy dbać o dobro całego stworzenia, a więc stosownie opiekować się naszym ziemskim środowiskiem.
Po szóste, kończąc część poświęconą pokojowi i dialogowi społecznemu, Franciszek kieruje wzrok na niewierzących (pkt 257). Niewiele mógłbym dodać do tej wypowiedzi, przywołującej na myśl wcześniejsze słowa papieża o kulturze spotkania. Dlatego przytoczę po prostu całość.
Jako wierzący czujemy się też bliscy tym, co nie uważają siebie za część jakiejkolwiek tradycji religijnej, ale szczerze poszukują prawdy, dobra i piękna, które według naszej wiary znajdują swój najwyższy wyraz i źródło w Bogu. Są oni dla nas cennymi sojusznikami w zaangażowaniu na rzecz obrony ludzkiej godności, w budowaniu pokojowego współistnienia między narodami oraz w ochronie stworzenia. Szczególne miejsce spotkania dają nowe areopagi, takie jak Dziedziniec Pogan, gdzie „wierzący i niewierzący mogą uczestniczyć w dialogu o podstawowych zagadnieniach etyki, sztuki i nauki, a także o poszukiwaniu transcendencji”. To również jest droga do pokoju w naszym niespokojnym świecie.
Omówienie piątego rozdziału, zatytułowanego „Ewangelizatorzy napełnieni Duchem”, znajduje się tutaj.
________________________
Autorem portretu Leona XIII z 1900 r. jest węgierski malarz Philip de László. Zdjęcie obrazu, znalezione przez nas w Wikipedii, należy do domeny publicznej. Papież Leon XIII to autor encykliki Rerum novarum, dokumentu założycielskiego współczesnej nauki społecznej Kościoła katolickiego.
Staszek Krawczyk
Dawniej przez parę lat ważny był dla mnie Ruch Światło-Życie, potem poznańscy dominikanie. Do zakonu kaznodziejskiego nadal jestem przywiązany. Poza tym piszę doktorat o polskiej literaturze fantastycznej w Instytucie Socjologii UW, a w wolnych chwilach śpiewam pod nosem – szczególny sentyment mam do piosenek Jacka Kaczmarskiego.