Skąd się wzięła sekularyzacja?

Peter Berger to jeden z ważniejszych współczesnych socjologów. W 1997 roku członkowie Międzynarodowego Stowarzyszenia Socjologicznego wskazywali w ankiecie książki, które wywarły największy wpływ na ich pracę. Społeczne tworzenie rzeczywistości, napisane przez Bergera razem z Thomasem Luckmannem, zajęło piąte miejsce na tej liście, uznawanej często za listę najistotniejszych książek socjologicznych XX stulecia. Amerykański naukowiec (Austriak z urodzenia) jest również autorem Zaproszenia do socjologii, popularnego wstępu do tej dziedziny wiedzy. Od publikacji obu wymienionych prac minęło pół wieku, ale nadal czytają je studenci socjologii. I słusznie, bo to bardzo dobre książki.

Dzisiaj przyjrzymy się jeszcze innej, kluczowej dziedzinie aktywności naukowej Petera Bergera: socjologii religii, a w szczególności – badaniom nad sekularyzacją. Sam Berger jest luteraninem, a na swoim blogu regularnie wypowiada się o współczesnych zjawiskach religijnych; ostatni wpis poświęcił wyborowi nowego papieża. Przede wszystkim jednak od lat sześćdziesiątych publikuje prace naukowe poświęcone sekularyzacji. Poniżej przedstawiam wczesny tekst Petera Bergera, Sekularyzacja a problem wiarogodności religii1, który pomimo upływu lat wciąż stanowi dobre wprowadzenie do badań nad tym zjawiskiem. Przeczytanie go pomaga zrozumieć, jakie są historyczne korzenie sekularyzacji.

________________________

Jak pisze Berger, terminy „sekularyzacja” i „sekularyzm” w socjologii nie mają charakteru wartościującego. Socjologowie nie używają ich po to, by opiewać uwolnienie się człowieka nowoczesnego spod religijnej opresji albo radować się z szansy na oczyszczenie i paradoksalne wypełnienie chrystianizmu. Nie zajmują się również krytykowaniem tego, co dla niektórych stanowi degenerację cywilizacji chrześcijańskiej. Opisują stopniowe słabnięcie dominacji instytucji i symboli religijnych nad różnymi sferami społeczeństwa, kultury i świadomości, nie rozstrzygając, czy powinniśmy się z tego powodu martwić, czy cieszyć. Analizują przy tym takie procesy, jak odrywanie się szkolnictwa od władzy kościelnej (sekularyzacja społeczeństwa), rozwój nauki jako autonomicznego sposobu poznawania rzeczywistości (sekularyzacja kultury) oraz wzrost liczby ludzi patrzących na świat bez przyjmowania interpretacji religijnej (sekularyzacja świadomości).

Kluczową rolę w sekularyzacji odegrała ekonomia2. Podstawową motywację najważniejszych graczy w rozwijającej się w Europie kapitalistycznej gospodarce przemysłowej (ich ikonicznym przykładem są właściciele dziewiętnastowiecznych fabryk) stanowiło dążenie do jak największego zysku. To właśnie temu celowi podporządkowano organizację pracy w odnoszących sukces przedsiębiorstwach. Nakazy biblijne, kościelna tradycja, społeczny autorytet duchowieństwa, myślenie o przyszłym świecie – wszystko to traciło znaczenie za bramami fabryki.

Przemysłowe ośrodki gospodarcze rosły w siłę i wywierały coraz większy wpływ na inne sfery życia. Po pierwsze, przygotowanie niezbędnej kadry naukowej i technicznej wymagało zracjonalizowanego, zbiurokratyzowanego wręcz systemu kształcenia. Religia nie była szczególnie ważna tam, gdzie liczyło się opanowanie praktycznej wiedzy i umiejętności potrzebnych robotnikom, zarządcom, badaczom, inżynierom. Po drugie, niezbędne okazało się wprowadzenie rozwiązań politycznych i prawnych, dzięki którym nowy kapitalizm mógł sprawnie funkcjonować. Jeżeli jakiś kraj nie tworzył odpowiednich warunków, umacniających struktury niezależne od religii, jego gospodarka zostawała w tyle.

Po trzecie, transformacja w obszarze organizacji pracy, edukacji, prawa i polityki nie dokonywała się jedynie dzięki powstawaniu kolejnych przepisów lub instytucji. Procesy sekularyzacyjne zachodziły równolegle w sferach świadomości, społeczeństwa oraz kultury, wzajemnie się napędzając. Przykładem ówczesnych zmian w myśleniu może być narastające przekonanie, że zasady rządzące przyrodą i społeczeństwem można wyjaśnić w sposób całkowicie uchwytny dla ludzkiego rozumu, a następnie przekuć to wyjaśnienie w jednoznaczne reguły praktycznego działania. To nie przypadek, że właśnie w tych czasach Auguste Comte stworzył koncepcję socjologii jako nauki, której zastosowanie pozwoli racjonalnie zarządzać społeczeństwem. Nawiązując do słynnej apokryficznej wymiany zdań Pierre’a-Simona Laplace’a z Napoleonem: hipoteza Boga przestawała być potrzebna.

Peter Berger

Peter Berger

Następnym krokiem był rozdział Kościoła od państwa. Spod wpływu religii wydostawały się nie tylko wymienione już dziedziny życia publicznego, lecz także sfera uprawomocnienia władzy państwowej. Do Boga nie odwoływał się przedsiębiorca, inżynier, naukowiec, prawnik; cóż dziwnego w tym, że przestał tak robić również władca? Idee takie jak te, które zawarł Tomasz z Akwinu w traktacie o znamiennym tytule De Regno, utraciły dawną siłę. Z przestrzeni polityki zaczęły również znikać symbole, rytuały i obyczaje religijne. Nawet te, które pozostały, nie miały już dawnego statusu (natychmiast przychodzi tutaj na myśl preambuła do obecnej polskiej konstytucji, równoprawnie traktująca osoby wierzące i niewierzące w Boga).

Konsekwencją wszystkich tych procesów była prywatyzacja religii, to znaczy jej wycofanie się ze sfery publicznej. W zeświecczonych instytucjach szkolnictwa, pracy, prawa, polityki bądź edukacji religia przestała być widoczna. Wcześniej trudno było spędzić cały dzień w przestrzeni publicznej, nie odnosząc się w jakikolwiek sposób do wartości religijnych; teraz stało się to możliwe. Równocześnie następowała indywidualizacja religii, to znaczy przekonania z nią związane utraciły status powszechnie podzielanej oczywistości i zaczęły być postrzegane jako osobiste przeświadczenia. Oprócz opisanych już zjawisk przyczyniła się do tego konkurencja rozmaitych wierzeń, możliwa dzięki temu, iż państwo przestało wspierać pojedynczy Kościół, a zamiast tego stworzyło podobne warunki dla wielu współzawodniczących ze sobą religii. Niełatwo już utrzymywać (nawet przed samym sobą), że dana prawda religijna jest oczywista, skoro wystarczy kilkadziesiąt kroków lub parę kliknięć, aby spotkać osobę innej wiary.

W ten sposób znaleźliśmy się w świecie religijnego pluralizmu, w rzeczywistości wielu wzajemnie relatywizujących się religii. Zjawiska sekularyzacyjne doprowadziły nas do stanu, w którym trudno we własnej tradycji religijnej widzieć niekwestionowaną podstawę praw przyrody i porządku społecznego. Religia w stopniu większym niż kiedykolwiek stanowi dzisiaj przedmiot subiektywnego wyboru, a jako taka przestaje być dla nas czymś oczywistym. Instytucje religijne i poszczególni wyznawcy mogą w tej sytuacji postąpić dwojako (dla uproszczenia pomińmy rozliczne warianty pośrednie). Pierwszą możliwością jest wysiłek przystosowania się do nowej rzeczywistości. Drugą – trud ukierunkowany na zachowanie wszystkich dotychczasowych zasad w świecie, który wyraźnie im nie sprzyja. Wyrazy „wysiłek” i „trud” nie zostały tutaj użyte przypadkowo. Procesy zeświecczenia sprawiły, że coraz ciężej zachować prostą, nabytą religijną tożsamość. Coraz częściej musimy sami ją znojnie tworzyć.

________________________

Oczywiście nie wszystko, co napisał Berger w tekście z 1967 roku, pozostaje aktualne. Socjolodzy lat sześćdziesiątych skłaniali się do tak zwanej tezy o sekularyzacji, zgodnie z którą rozmaite procesy modernizacyjne ostatnich paru stuleci miały doprowadzić do trwałego osłabienia roli religii na świecie. Tymczasem dziś wystarczy się rozejrzeć, aby dostrzec, że sprawa nie jest taka prosta. Zeświecczeniu Europy Zachodniej towarzyszy religijność mieszkańców bardzo wielu części świata, również niezwykle nowoczesnych (Stany Zjednoczone).

Nie znaczy to jednak, że religia zajmuje w społeczeństwie, kulturze i świadomości takie samo miejsce jak przed wiekami. Kiedy mówimy o desekularyzacji czy też o deprywatyzacji religii, mamy na myśli nowe zjawiska, a nie powrót do starych form. Omawiany tekst Bergera nie przedstawia pełnych uwarunkowań obecnego stanu rzeczy, ale trafnie opisuje przynajmniej tę część przemian społeczno-kulturowych, która sprzyjała i nadal sprzyja zeświecczeniu. Ze względu na to Sekularyzacja a problem wiarogodności religii pozostaje opracowaniem wartościowym.

Być może kiedyś napiszę o niedawnej książce Petera Bergera, tym razem przygotowanej wspólnie z Antonem Zijderveldem. Nosi ona tytuł Pochwała wątpliwości. Jak mieć przekonania i nie stać się fanatykiem i pokazuje następny rozdział badań nad sekularyzacją. Tymczasem pozostaje mi tylko gorąco tę książkę polecić – i jest to chyba najlepszy sposób na zakończenie tego wpisu.

________________________

1 Peter L. Berger, Sekularyzacja a problem wiarogodności religii, tłum. Włodzimierz Kurdziel, w: Franciszek Adamski (wyb. i oprac.), Socjologia religii. Wybór tekstów, Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy, Kraków 1983, s. 374–385. Informację o wydaniu oryginalnym przytaczam za autorem przypisu bibliograficznego (Socjologia religii, s. 374): „Secularization and the Problem of Plausibility. Fragment pracy autora The Social Reality of Religion, Faber and Faber 1969, s. 106–9, 126–34, 150–53. Pierwsze wydanie w Stanach Zjednoczonych w 1967 roku jako The Sacred Canopy”.

2 Już po opublikowaniu wpisu zmieniłem to zdanie, aby bardziej odpowiadało całokształtowi wczesnych poglądów Petera Bergera. Za zwrócenie uwagi na istotną nieścisłość w notce dziękuję Juliuszowi Iwanickiemu. W jego komentarzu można także przeczytać o zjawiskach kulturowych, które zachodziły jeszcze przed procesami przedstawionymi we wpisie. Aby notka była w pełni rzetelna, jej tematykę należałoby określić następująco: „ekonomia jako nośnik sekularyzacji w okresie nowoczesnym” [niekoniecznie „(cała) historia sekularyzacji”].

Omawiając tekst, zmieniam nieco stylistykę i porządek przedstawiania argumentów. Czasami sięgam również po własne przykłady.

Zdjęcie bohatera wpisu pochodzi ze strony Institute on Culture, Religion & World Affairs – ośrodka badań założonego przez Petera Bergera na Uniwersytecie Bostońskim w 1985 roku.

Staszek Krawczyk

Dawniej przez parę lat ważny był dla mnie Ruch Światło-Życie, potem poznańscy dominikanie. Do zakonu kaznodziejskiego nadal jestem przywiązany. Poza tym piszę doktorat o polskiej literaturze fantastycznej w Instytucie Socjologii UW, a w wolnych chwilach śpiewam pod nosem – szczególny sentyment mam do piosenek Jacka Kaczmarskiego.

Komentowanie jest zablokowane

Tweety na temat @Przedmurze