Jesteśmy dziećmi Boga

„Jesteśmy dziećmi Boga”. Słyszałem to już tyle razy, że mam zakodowane w głowie typowe wyjaśnienie tych słów. Nie potrafię nawet zastanawiać się, czy może się w nich kryć coś więcej. Ale dziś było inaczej…

________________________

Zazwyczaj spotykamy się w Kościele z następującą interpretacją: jesteśmy dziećmi Boga, co znaczy, że Bóg kocha nas, jak rodzice kochają swoich synów i córki. Troszczy się o nas, uczy nas dobrze żyć, wysłuchuje naszych próśb i pomaga w potrzebie. Akcent jest położony wyłącznie na fakt, że jesteśmy Jego „dziećmi”.

Spróbujmy natomiast usłyszeć to inaczej: „Jesteśmy dziećmi BOGA”. Pełny sens tych słów wydaje się początkowo tak absurdalny, że szybko ucieka się w znaczenia przenośne i symbole, które nie wzbudzałyby większych kontrowersji. Słyszymy zatem, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, bo wszystkich nas jednakowo stworzył, bo jest początkiem tak świata, jak i ludzkości. Bóg-kreator, wspólny chrześcijanom, muzułmanom i Żydom, do pogodzenia z filozofią i logiką antycznych myślicieli, wydaje się bezpiecznym wyjściem z sytuacji. Można go nawet pogodzić ze światem wokół, bo stworzył ludzi wolnymi i więcej się nie wtrącał. W tej wolności powstały różnice między nimi, czyniąc jednych ludzi lepszymi, innych gorszymi. Ale nie o to chodzi.

„Chrystus błogosławiący dzieci” (Nicoales Maes, 1652 lub 1653 rok)

„Chrystus błogosławiący dzieci” (Nicoales Maes, 1652 lub 1653 rok)

Być czyimś dzieckiem to znaczy pochodzić od niego, dzielić jego naturę, dziedziczyć historię rodzinną i brać za nią odpowiedzialność. Zatem „być dzieckiem Boga” to być Jemu podobnym, poprzez dorastanie stawać się Jego obrazem, tak jak syn czy córka po latach stają się obrazem swoich rodziców. To również oznacza, że możemy traktować Boga jak rodzinę – z miłością, nadzieją, zażyłością, zaufaniem i wszystkimi ludzkimi cechami, które towarzyszą nam w relacjach rodzinnych. Na tym polegało szaleństwo miłości, którą Bóg objawił przez Chrystusa: Bóg, który wcześniej traktowany był jako niedostępny władca, wszechpotężny sędzia i bezwzględny strażnik sprawiedliwości, teraz staje się twoim ojcem i matką, bratem i siostrą! Staje się tak bliski, że wchodzi do naszego wnętrza.

Ale na tym nie koniec szaleństwa – oprócz tego, że Bóg jest blisko nas, my również jesteśmy blisko Boga! Kiedy samotne dziecko jest adoptowane, zaczyna życie w pełniejszym wymiarze i rozwija się, otoczone miłością, której źródłem są rodzice. Dzięki temu może pełniej realizować swoje człowieczeństwo. Co zatem dzieje się z nami, kiedy Bóg przez Chrystusa wszystkich nas czyni swoimi „dziećmi”? Kiedy otacza nas Trójca Święta, czyli boska relacja miłości? Jak zmienia się nasza natura, gdy stajemy się członkami rodziny, której głową jest sam Bóg?

Być może właściwą intuicję mieli poganie, gdy opowiadali sobie mity o herosach – synach i córkach zrodzonych z bogów, zamkniętych w ludzkich formach. Przez życie i śmierć Chrystusa otwarła się nam droga, by być kimś podobnym do owych herosów, i podobnie jak oni działać cuda. Wierzymy, że święci (czyli ci, którzy głęboko zaufali Bogu) tak bardzo zbliżyli się do Niego, że mogli obficie czerpać z boskiej natury, do której On wszystkich nas zaprosił.

Rok 1219. Święty Franciszek z Asyżu składa wizytę u Malika al-Kamila, sułtana Egiptu. Gdy wokół trwa piąta krucjata, święty bez lęku wyrusza do wrogiego przywódcy, by opowiedzieć mu o Chrystusie.

Rok 1219. Święty Franciszek z Asyżu składa wizytę u Malika al-Kamila, sułtana Egiptu. Gdy wokół trwa piąta krucjata, święty bez lęku wyrusza do wrogiego przywódcy, by opowiedzieć mu o Chrystusie.

Na koniec jeszcze jedna, bardziej praktyczna myśl. Dziś świat tradycji chrześcijańskiej, demokracji i praw człowieka pozwolił nam zbliżyć się do idei, że wszyscy jesteśmy równi, mamy jednakie prawa i godność. Niestety w praktyce społeczeństwa nadal są podzielone: jeśli nie, jak dawniej, według urodzenia, to według pieniędzy, edukacji czy pochodzenia. Spotkanie osób z różnych grup oznacza wtedy, że jedna z podziwem bądź zazdrością patrzy do góry, a druga z litością lub wstrętem spogląda w dół. Chrześcijaństwo proponuje nam coś radykalnie innego: znaj swoją godność! Jesteś dzieckiem Bożym, twoim ojcem jest Bóg, a bratem – Chrystus. To dlatego możemy widzieć takiego samego bliźniego w żebraku i w prezydencie. To dlatego chrześcijaństwo jest niebezpieczne i radykalne, że pozwala każdemu spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć: „Witaj, bracie”. Nie ma nikogo, kogo mógłbyś się lękać!

________________________

Zdjęcie obrazu Nicolaesa Maesa „Chrystus błogosławiący dzieci”, dostępne w domenie publicznej, pochodzi z serwisu Wikimedia Commons. Stamtąd także zaczerpnęliśmy fotografię fresku Giotta di Bondone „Próba ognia przed sułtanem” z cyklu „Sceny z życia świętego Franciszka”.

Wojtek Szymczak

Dawniej fascynowałem się buddyzmem, dziś – duchowością katolicką. W roku 2011/2012 pracowałem w World Youth Alliance na rzecz promowania w Unii Europejskiej wartości zgodnych z chrześcijańskimi (bez odwoływania się wprost do Boga i religii). Z zamiłowania jestem podróżnikiem, a także amatorem filozofii i teologii. Szczególnie lubię Chestertona, Lewisa i liturgię dominikańską.

Komentowanie jest zablokowane

Tweety na temat @Przedmurze